Forum POCZEKALNIA Strona Główna POCZEKALNIA
Klub Literacki SAiPKO
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Epilog opowiesci "Slowianka"
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POCZEKALNIA Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartlomiej_w




Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Michigan, USA

PostWysłany: Sob 20:03, 05 Mar 2011    Temat postu: Epilog opowiesci "Slowianka"

Epilog


W piątek rano Mirko postanowił udać się na targowisko, aby przed wyruszeniem w drogę powrotną zaopatrzyć się w zapas żywności, wina i paszy dla koni. Ponieważ druhowie jego ciekawi byli osobliwości stolicy, towarzyszyli mu jako świta, a ten opowiadał im historie przeżyte i zasłyszane, związane z każdym z miejsc, które pamiętał. Przez trzydzieści lat Jerozolima zmieniła się i rozrosła. Prace przy rozbudowie świątyni już zakończono, a nieżyjący Herod zyskał przydomek Wielkiego. Obecnie panował pięćdziesięciopięcioletni syn Heroda, Antipatros, zwany krótko Antypasem, a faktycznie władzę sprawował jego teść poprzez królową Herodias, która miała na monarchę wpływ przemożny, a dla jej przebiegłości, Grecy zwali ją Lisicą. Wyrosły nowe pałace, dzielnice, place. Widoczny był wszechobecny przepych wlaściwy dla miasta będącego siedzibą króla oraz cesarskiego namiestnika, choć w porównaniu z metropoliami, które Mirko w życiu widzial, bogactwo owo jawiło się nieco prowincjalnie.
Dziwili się przybysze niezwykłemu wyludnieniu ulic. Wszak za kilka godzin rozpocznie się świętowanie szabatu, należałoby więc oczekiwać, iż Żydzi będą gorączkowo dokonywać ostatnich zakupów przed dniem, w którym wszelkie działanie jest zabronione. Wkrótce zabrzmi dźwięk trąb mosiężnych, znak szabasu i rozpoczęcia obchodów Paschy. Także rynek był prawie całkowicie wyludniony. Dzięki temu handlarze nie bardzo się drożyli i zapasy zostały rychło poczynione.
W drodze powrotnej do zajazdu trzeba było przeciąć jedną z głównych arterii miasta. Okazało się to niemożliwe, albowiem tutaj nieprzebrany tłum zamykał przejście. Mirkowy orszak zawrócił więc, szukając przejścia gdzie indziej.
W jednym z zaułków Mirko dostrzegł postawnego mężczyznę, najwidoczniej w desperacji wielkiej, ponieważ rwał z brody pejsy całymi garściami i tłukł w mur kędzierzawą głową. Chciał więc poratować biedaka didrachmą lub dwiema, ale ten w żałości wydawał się nie widzieć, co się dookoła niego dzieje. Wcisnął więc mu do kieszeni kilka monet w nadziei, że ten wytłumaczy mu co owo zbiegowisko ma oznaczać.
– Człowieku – zagadnął – Cóż za niepowodzenie cię spotkało i jak ci mógłbym pomóc?
Ten podniósł na niego nieprzytomne oczy i ukazał przedwcześnie postarzałą z nieszczęścia twarz. Ujrzawszy cudzoziemca, złapąl się za głowę i chciał coś powiedzieć, ale z przechodzącej grupki miejscowych ktoś na niego zawołał “Szymonie”, na co on w panice wielkiej zakasawszy płaszcz pośpiesznie umknął.
Podróżni pojęli, że dzieje się coś niezwykłego. O swe bezpieczeństwo nie obawiali się bardzo, ponieważ właśnie sam Pilatus, cesarski namiestnik, przybyły z okazji Święta ze swej rezydencji w Cezarei w gościnę do pałacu Heroda, rozmawiał z nimi nader życzliwie. Ale radzi by udać się w dalszą drogę, a tu ciżba przy głownej arterii nie pozwalała im wrócić po towary, a także nie wiadomo było, czy w ogóle wydostaną się tego dnia z miasta.
Zaczęli więc mozolnie przebijać się przez ludzką rzeszę. Konie napierały na tłum i przebywały ludzki nurt jak przebywają rwący prąd górskiej rzeki. Gdy doszli do centralnego punktu zbiegowiska, ujrzeli pędzonych przez rzymskich żołnierzy trzech skazańców niosących krzyże, a za nimi chwiejącą się na nogach postać odzianą w czerwony płaszcz. Na głowie człowiek ten miał wieniec misternie upleciony z kolczastych gałęzi pustynnych krzewów. Spocone, czerwone gęby zgromadzonych wykrzykiwały drwiny, obelgi i przekleństwa pod adresem nieszczęśnika, a większość potrząsając wzniesionymi pięściami, wołała: “Na krzyż z nim!”
Nieopodal szła grupka niewiast, z ktorych jedna słaniała się półprzytomnie, wspierana przez kilkunastoletniego jasnowłosego młodzieńca, dziwnie spokojnego w odróżnieniu od wszystkich, jakby wiedział coś, czego inni nie znają.
Schyliwszy się z konia, Mirko zapytał jednego z gapiów:
– Kto to jest i jakiej zbrodni winien?
– To Joszua, syn Józefa stolarza i Miriam z Nazaretu! Bluźnierca! Na krzyż z nim! – odkrzyknął zagadnięty.
– Wszak wedle rzymskiego obyczaju ubiczowanych nie wiesza się na krzyżu! – zdziwił się Mirko, ale nie było w pobliżu nikogo, ktoby mógł mu wyjaśnić tę wątpliwość.
Przypomniał sobie Słowianin wydarzenia sprzed trzech dekad i niezwykłe okoliczności, jakie im towarzyszyły. Pomniał przedziwną zawziętość króla, coby dziecko zgładzić, i odwiedziny trzech tajemniczych mędrców, i historie opowiadane o czwartym, który jakoby nie dotarł na czas. Zrozumiał, że dzieje się jakaś straszliwa niegodziwość. Dobył miecza, a widząc to druhowie uczynili to samo. Tłum rozstąpił sie przerażony.
Skazaniec właśnie upadł z wyczerpania. Wnet dobiegła do niego jakaś kobieta i skrawkiem płótna otarła mu twarz z potu i krwi. On podniósł się z trudem i spojrzał na zbrojnych Słowian. Powiedział coś cicho, ale cudzoziemcy słyszeli wyrażnie, jakby mówił im do ucha.
– Odejdź, dobry człowieku. Te sprawy nie tyczą ciebie, ani twoich.
Zatrzymał się Mirko wpól kroku zadziwiony.
– Schowaj swój gladius, aby oręż przeciw tobie się nie obrócił. Odejdź i idź swoją drogą. To nie twoje dzieło. Zdrowym lekarza nie trza.
Pojął dzielny wój, iż bajania rabinów, jakich nasłuchał się w dzieciństwie, to nie są jakieś klechdy prymitywnego rodu wędrownych pastuchów, a najprawdziwsze proroctwa.
– To Ty, Mesjaszu? – zapytał.
– Tyś powiedział... Idź juz, Ślebomirze. – rzekł Mesjasz po krajsku – Umiłuję lud twój szczery i prosty, a on Mnie przyjmie i nie wyprze się. Przeto pozostanę z nim przez stulecia i millenia. I uczynię go wielkim.
Ale Mirko nie był pewien, czy dobrze dosłyszał ostatnie trzy wyrazy.
Bez słowa zawrócił konia, a drużyna jego za nim. Jakaś wykrzywiona twarz wypluła w stronę umęczonego złe słowo. Mirko chlasnął na odlew płazem miecza cuchnące nieprzetrawionym czosnkiem indywiduum, ale obejrzawszy się napotkał karcące spojrzenie Juszuy, więc schował broń. Żołnierze pognali skazańców dalej, górnym miastem do Bramy Gennath wedle wieży Hippikus, a stamtąd na wzgórze zwane Miejscem Czaszki. Ścisk wokół Słowian rozluźnił się nieco.
Miszko poczuł niepohamowaną niechęć graniczącą ze wstrętem do tego przewrotnego narodu. Nie, na nienawiść w słowiańskiej duszy miejsca nie było. Zresztą znał wśród Żydów wielu poczciwych i światłych ludzi. Ale widowisko, którego właśnie był świadkiem spowodowało, że zapragnął jak najprędzej znależć się z dala od tej cywilizacji.
Pobiegli więc cudzoziemcy w skok do zajazdu i pośpiesznie spakowawszy juki, w niecałą godzinę znaleźli się za bramą miasta.
Po lewej stronie na wzniesieniu ujrzeli dwa ustawione krzyże z wiszącymi na nich skazańcami. Żołnierz z młotem stał obok, czekając widocznie na rozkaz.
Przyboczny Mirka, barczysty German, wyjął z sahajdaka łuk i nałożywszy strzałę wymierzył w oprawcę. Dowódca dłonią skierował ku ziemi broń jego.
– Pozwól, niechaj choć skróce mękę tego nieszczęśnika – rzekł Niemiec.
– Ostaw, Eryku. Później ci wszystko wyjaśnię. Idźmy stąd! – zarządził Mirko i podobnie, jak witano każdego dnia słońce, gestem wyciągniętej ręki pozdrowił Mesjasza, a z nim cała jego świta.
A był to dzień 14 nissana, a w Krainie trzeci kwietnia. Dziewięć godzin po wschodzie, czyli około trzeciej po południu.
Karawana udała się traktem na północ, by nigdy już tu więcej nie zawitać, gdzie pod płaszczem wysokiej kultury króluje pogarda i nienawiść. Judea żegnała ich gwałtowną burzą z gradobiciem, co było zjawiskiem tam niespotykanym, a równocześnie trzęsienie ziemi omal nie zwaliło ich z koni. W tym samym czasie, słońce całkiem pociemniało, jakby zazdrosne o to starosłowiańskie błogosławieństwo dla Tego, wobec którego jest niczym. Jechano w ciemności i milczeniu, nie zatrzymując się aż do okolic Nazaretu.
Mirko zatrzymał się na popas nad brzegiem jeziora Genazareth. Ujrzał tam grupkę rybaków, którzy wniosząc w modłach ramiona ku niebu, recytowali:

Abwoon d'buaszmaya,
Nethqadasz szmakh,
Teytey malkuthakh.
Nehuei tzevianach aikanna d'bwaszmaya af b'arha.
Hawilan lachma d'sunkanan jaomana.
Uaszboklan chaubayn
aikana daf chnan szbuokan l'chaiiabain.
Uela tahlan l'nesjuna.
Ela patzan min bisha.

Gdy zobaczyli obcych, zamilkli i oddalili się pośpiesznie.
Mirko nie kazał rozstawiać nawet namiotów, a gdy tylko zdrożone konie doszły do siebie, natychmiast wyruszono w dalszą drogę i na drugi dzień podróżni stanęli obozem w libańskich górach północnej Galilei.
Mirko nie tracił czasu. Dał tylko koniom nieco odpocząć i pożywć się soczystą górską trawą. Po dwóch dniach od opuszczenia Jeruzalem, wyprawa zatrzymała się na piaszczystym brzegu morza, około pięciu mil na południe od Tyru.
Na wyrzuconym przez fale pniu drzewa siedziała postać odziana w przedziwnej białości szatę. Był to mężczyzna może trzydziestoletni o jasnym spojrzeniu oczu koloru lazurytu Morza Śródziemnego.
– Macie coś do jedzenia? – odezwał się do przejeżdżających.
– Hej, dajcie no który rybę i placek. – huknął Mirko odwracając się do tyłu.
Pośpieszyli Słowianie z poczęstunkiem i kubkiem wina, a także znalazło się kilka daktyli i fig. Nieznajomy pożywił się, a gdy oddawał pusty kubek, rękaw płaszcza opadł z wyciągniętej ręki i oczom podróżnych ukazała sie świeża blizna na jego dłoni.
Mirko zeskoczył z konia jak młodzik żwawo i przyklęknął niczym przed cezarem.
– Mesjaszu!...
Ale gdy podniósł wzrok, nie zobaczył już nikogo. Na ziemi leżał tylko rybi szkielet świadczący, iż nie ze zjawą miał do czynienia, ino z żywą istotą, a na piachu widniały ślady sandałów.


Nieopodal Wistlicy, o pół mili od miasta, na wzgórzu w zakolu Nidy znajdował się silnie obwarowany gród. Pomiędzy miastem i twierdzą stał dworek zbudowany z modrzewiowych bierwion. Przed obszerną checzą rosła stara lipa, w cieniu której na siedzisku z dębowego pniaka siedział prosto barczysty starzec o długich włosach białych jak śnieg i brwiach krzaczastych. Obok na kamieniu stał kubek, a w nim trójniak. Dziesięcioletnia dziewczynka strojna w bajecznie kolorową suknię i we wianek z ziół wonnych oraz różnobarwnych kwiatów przycupnęła u boku dziadka, z otwartą z zadziwienia buzią słuchając opowieści z dawnych czasów i stron dalekich.
Do domostwa zbliżała się zwolna grupa zbrojnych jezdnych z taborem. Okoliczne dzieciaki przybiegły z krzykiem, zwiastując przybycie obcych. We drzwiach stanęła wysoka czarnowłosa niewiasta o wielkich, ciemnych oczach, w asyście dwóch rosłych młodzików. Jeden z nich wspierał się na olbrzymim, starodawnym toporze, a drugi złożył dłoń na jelcu miecza.
– Wiłko – rzekła kobieta stanąwszy za nią, postawna starsza pani o wyglądzie dostojnej kniahini, a oczach pogodnych błękitnych jak chabry, dzierżąc w rękach laskę z jantarową gałką – Cóż to za goście przybywają?
– Nie znam jeszcze, ciociu – odparła Lupina nazywana tutaj po krajsku Wiłką – Ale coś widzi mi się...– urwała i jak szalona pobieżała przed siebie na spotkanie przybyłych.
Z konia zeskoczył rosły wojownik o włosach przyprószonych z lekka siwizną i porzucając oręż, pochwycił Wiłkę w ramiona. Po niemal dwóch latach tułaczki po świecie, wrócił wreszcie na zawsze do swoich, bogaty w dobra i w świadectwo. Jemu, jak i towarzyszom, wiara potrzebna nie była. Oni już wiedzieli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bartlomiej_w dnia Nie 13:18, 13 Mar 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Kulesz




Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:24, 03 Paź 2011    Temat postu:

Niewiele da się wywnioskować Bartłomieju z samego epilogu o książce , która liczy ponad 200 stron, a akcja jest wartka jak górski potok. Tyle się w niej dzieje, że trzeba przeczytać całość, by odebrać prawidłowo przekaz zawarty w epilogu. Całości jednak nie sposób tutaj umieścić, dlatego pozwolę sobie przybliżyć nieco jej treść.

Jest to opowieść o wielkości Słowian i ich kulturze, czy też wręcz cywilizacji. To awanturniczo-podróżnicza historia, której akcja toczy się w czasach, generalnie mało znanych. Może dlatego, ze dawni kronikarze słabo byli wtajemniczeni w religię pogan, a może dlatego, że byli negatywnie do niej nastawieni.

Akcja opowieści ma początek w Rzymskim Imperium i opowiada o ucieczce grupy krajskich ludzi z Jerozolimy, z królestwa mrocznego Herodowego terroru do Krainy, gdzie ich dom i o perypetiach, jakie im w tej pielgrzymce towarzyszą. Przemyca wiele szczegółów historycznych, zwłaszcza tych mniej znanych, ze szczególnym naciskiem na szacunek dla Natury, której jesteśmy częścią, a nie właścicielami, jak się powszechnie a błędnie mniema. Opisujemy góry, równiny bezkresne, jeziora i pirackie potyczki na morzu. Wędrujemy szlakiem bursztynowym i wprowadzamy czytelnika w nieprzeniknione puszcze i bory. Spotykamy dzikie , aczkolwiek przyjaźnie nastawione do człowieka , zwierzęta. Ale opisujemy też grody duże i zaludnione, wioski i osady jak i transakcje handlowe na targach z niemałą dozą humoru, a także mrożące krew w żyłach igrzyska w Circus Maximus. Dzieją się rzeczy wielkie i przyziemne, nawałnice i słoneczna bezczynność, czasem dochodzi do bitki, jako że w owych czasach złych ludzi , którzy nastawali na dobra bliźniego, też nie brakowało. Opisujemy szczerą, słowiańska przyjaźń, i przemianę złych ludzi w dobrych , a spory fragment poświęcamy nawet warzeniu piwa i związanymi z tym zabawnymi przygodami.

Słowianie zawsze byli ludem niezwykle żywotnym i ekspansywnym. Nie niszczyli podbitych krain i narodów, ale osiedlali się na tych ziemiach i mieszkali z lokalną ludnością. Łatwo potrafili zaadaptować się do nowych warunków. Przeto Dosia, główna bohaterka, zwana też Szczęściwą, przynosi szczęście pozostałym postaciom naszej książki, a jej obecność sprawia, że podróżni najczęściej natrafiają na ludzi życzliwych.

Od strony technicznej dodam, że używając języka stylizowanego na archaiczny i zapożyczając nieliczne zwroty z innych języków słowiańskich, chcieliśmy jedynie zaakcentować inność epoki od naszej. Gdybyśmy pisali autentyczną mową prasłowiańską, tekst byłby całkowicie niezrozumiały dla współczesnego człowieka.

Napisałam dużo, a jeszcze nie oddałam w całości treści SŁOWIANKI, jak roboczo zatytułowaliśmy nasza książkę. Jestem pełna nadziei, że uda nam się ją wydać ,co umożliwi wszystkim zainteresowanym ,przeczytanie jej ze szczegółami.

Dla odzwierciedlenia języka polskiego jakim książka jest napisana, uznaliśmy , że bardzo odpowiednia będzie specjalna czcionka zwana Apolonią . Stworzył ją pan Tomasz Wełna z Krakowa od którego mamy na jej użycie , bezpłatne pozwolenie.

Życzę wszystkim Forumowiczom uśmiechu, bo znowu zapowiada się piękny , słoneczny dzień....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna Kulesz dnia Pon 8:38, 03 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 18:02, 05 Lis 2011    Temat postu:

No i jest recenzja. Co prawda, by napisać rzetelną recenzję. trzeba przeczytać książkę. A Ania to juz potrafi. Tak jak skrótowo maluje, tak i pisze pełne tresci historie. Hetnie bym ta ksiązkę przeczytał. Henryk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Kulesz




Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:59, 07 Lis 2011    Temat postu:

W takim razie będziesz Henryku jednym z pierwszych obdarowanych. Kiedy to nastąpi? Nie wiem....bo nie wiem kiedy znajdziemy sponsorów, czyli ludzi, którzy myślą i czują podobnie jak my. Dla których ważne jest zachowanie pięknej polskiej mowy, dla których słowo przyjaciel, znaczy ciągle jeszcze coś więcej niż anonimowy rozmówca z portalu społecznościowego. Dla których ciągle najważniejsza jest rodzina, tradycja i honor.Wiem, dzisiaj jest moda na inne wartości (!), ale kto wie.....

Marzy mi się wydanie tej 300 stronicowej książki w twardej oprawie. Pracuję jeszcze nad ilustracjami, których ma być ok 30 , drukowanych na papierze kredowym i tak sobie z westchnieniem nucę:

"Pomarzyć dobra rzecz,
oj życie, życie nudne.
Pomarzyć bardzo dobrze jest
w niedzielne popołudnie"

Nie tylko w niedzielne. Może być każde co niniejszym czynię i pozdrawiam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 14:44, 07 Lis 2011    Temat postu:

Dziękuje pieknie i zyczę powodzenia w szukaniu sponsorów. Jest to coraz trudniejsze. Czyzby sponsorzy powyjeżdżali lub wyginęli? Coś o tym aż za dobrze wiem. Kiedyś za nakłąd 10.000 egzemplazy płaciło sie tyle samo co teraz za 700 sztuk.
Czyli ksiązka, kultura w odwrocie....... Henryk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Kulesz




Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:16, 10 Lis 2011    Temat postu:

Niestety tak. I na czytanie tez niewielu znajduje czas. Książki wypiera elektronika, bo łatwiej , taniej i nie zajmuje miejsca, ale mimo wszystko jestem dobrej myśli, że napisana piękną polszczyzną SŁOWIANKA autorstwa Bartłomieja Wagnera niebawem się ukaże.

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartlomiej_w




Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Michigan, USA

PostWysłany: Śro 4:54, 30 Lis 2011    Temat postu:

Dziekuje za mile slowo. Uroslem o poltora cala, a moze i o dwa i trzy czwarte z dumy wielkiej. Ale do rzeczy. To jest nasza wspolna opowiesc. Kazdy odcinek byl poddawany pani Ani pod lupe i jej opinia, a szczegolnie pierwsze wrazenie, mialo znaczenie ogromnej wagi. Te ilustracje, jakie juz powstaly, daja przedsmak oprawy graficznej owego wydania, jesli oczywiscie do edycji kiedys dojdzie. Mam nadzieje, ze historia ta dziwna, choc nie nieprawdopodobna, znajdzie sie pewnego pieknego dnia na ksiegarskich polkach i dzieki temu bedziemy mogli pokusic sie na zaprezentowanie dalszego ciagu dziejow naszych ulubiencow, w powazniejszych juz rozmiarow ksiazce, zatytulowanej Opowiesci Starodawne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 10:44, 01 Sty 2012    Temat postu:

No cóż, w tych czasach nie czeka się na św, Mikołaja, ale na SPONSORA. Kot

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 17:31, 06 Sty 2012    Temat postu:

FRASZKI NA MUSĘ

Henryk Jerzy Musa,
powabnym natchnieniem mnie zmusza,
bym napisał do jego ksiązki
coś lekkiego jak na wietrze wstążki

Henryk szuka sponsorów
oby szło mu bez oporów
na wydanie ksiązki nowej
wspomnieniami kolorowej

kiedy dzwoni do mnie MUsa -
jest dla mnie powabny jak muza
natchnieniem wali mnie w głowę
coś spłodzić dla niego słowem

Bogumił Wtorkiewicz Kielce
I tak znow o tych sponsorach.............. Kot


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maria
Moderator



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Otwock

PostWysłany: Pią 21:08, 06 Sty 2012    Temat postu:

Niech się nam wszystkim dobrze dzieje...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Kulesz




Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:57, 07 Sty 2012    Temat postu:

Henryku, Ty nie możesz narzekać na brak sponsorów, ani na brak czytelników. Książka za książką. Ciekawa jestem ile już ich masz w swoim dorobku ?

Ostatnie MUSZELKI przekazałam pani Ani Pałasińskiej. Bardzo się ucieszyła. To był miły prezent pod choinkę. Małgosia i Kasia nie miały takiego szczęścia, bo jakoś trudno nam się spotkać. Ale w najbliższym czasie będę widziała się z panem Zdzisiem Łączkowskim i jemu przekażę Twoje MUSZELKI. A przy okazji Henryku, polecam Tobie 12 numer kwartalnika ZNAJ, który w połowie poświęcony jest właśnie temu wspaniałemu człowiekowi. Przeczytałam wszystko jednym tchem, bo to wyjątkowa postać. Człowiek o ogromnym sercu i wrażliwości nie tylko artystycznej, ale tej zwyczajnej, ludzkiej. Byłam na kilku z nim spotkaniach i nasycić się nie mogłam słuchaniem go.
Pozdrawiam.....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna Kulesz dnia Sob 2:12, 07 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 13:31, 13 Sty 2012    Temat postu:

Otóż to. Niech się nam wszystkim dobrze dzieje w tym Nowym Roku. KOT

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 18:51, 23 Sty 2012    Temat postu:

Witam pięknie. Ja Zdzisia Łączkowskiego znam osobiście, znam również P. Zofie Korzeńską. Obydwoje " popełnili" dla mnie piękne, ciepłe recenzje. W 12 numerze jest i również wiersz P. Marii, jak i Gabrysi Szubstarskiej - które znam również. W sumie już wydałem aż lub dopiero 12 tomików. Gdy przychodzi chwila zwątpienia, upadek artystyczny, przychodzi nagroda. Więc piszę dalej. poznaję Przyjaciół. I to jest piekne. Kłaniam się. Henryk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Kulesz




Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:03, 02 Lut 2012    Temat postu:

Nic nie jest w stanie zastąpić kontaktu z ludźmi o dobrym sercu, bo tacy właśnie są nasi przyjaciele. Każde z nimi spotkanie z to taka nagroda od życia.
Dzisiaj widziałam się z panem Łączkowskim. W ciepłym nastroju , urocze popołudnie. Pan Zdzisio bardzo serdecznie Cię Henryku pozdrawia i dziękuje za MUSZELKI. Pozdrowienia również mam od niego dla Marii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Henryk Musa




Dołączył: 06 Sie 2010
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 19:35, 03 Lut 2012    Temat postu:

Zdzisiu - jak Go znam zawsze spokojny, zrównoważony, cieply. Może to i przezyte lata powodują, że taki Jest. Może z dystansu juz patrzec na wiele rzeczy. Jeszcze wiele możemy się od Niego nauczyc. Nastepna książka - to bedą znów wiersze - CO WYSZUMIAŁY FALE ZATOKI dwujęzyczna.przy wręczaniu Nagrody - Burmistrz Miasta pucka " zobowiązał ' mnie do napisania coś nowego. Ale rzeczywiście, coraz trudniej o sponsorów...Trzymajcie ię ciepło i pijcie czekoladę ciepłą. Henryk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POCZEKALNIA Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin